21 czerwca 2013

Rozdział 8

"The only certalnty is that we never know what tomorrow holds. We live for today, life is short so let's enjoy it together while we can." - Jinxx

ROZDZIAŁ 8 
 
Chwilę później siedziałam na kanapie przykryta kocem z kubkiem gorącej herbaty. Co ja bym zrobiła gdybym wtedy go nie spotkała? Ale trzeba przyznać że miło z jego strony że przyjął mnie do siebie.
- Jess nie martw się, wszystko się ułoży. - powiedział to siadając obok mnie na kanapie
- Nie obraź się Ash ale jestem trochę zmęczona, pojdę położyć się spać. - Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, potrzebowałam pobyć trochę. To co dzisiaj się wydarzyło... musiałam to przemyśleć jeszcze raz w samotności.
- Ok jak chcesz. Pamiętaj że na mnie możesz zawsze liczyć.
- Dzięki. Naprawde to doceniam. Dobranoc. - wstałam z kanpy i ruszyłam w stronę pokoju który na pewien czas miał być mój.
- Dobranoc mała - ledwo usłyszałam wychodząc już z salonu
Miałam ochote walnąć się na łóżko i zasnąć nie myśląc o niczym. Wzięłam szybki prysznic i wskoczyłam w cieplutką pościel. Nałożyłam na uszy słuchawki w których zabrzmiały dźwięki piosenki Done For You. Trochę to dziwne słuchać muzyki swoich idoli kiedy za drzwiami siedzi jeden z członków zespołu. O dziwo na sen nie musiałam długo czekać, już po paru minutach spałam jak zabita.
Nazajutrz obudziłam się wczesnym rankiem gdyż usłyszałam dziwne hałasy dobiegające z kuchni. Kurde co jest? To brzmiało jakby ktoś się włamał do mieszkania i rozwalał wszystko co stanie mu na drodze. Nie powiem trochę się przestraszyłam ale zdecydowałam że pójdę sprawdzić co tam się dzieje. Na wszelki wypadek wzięłam do ręki moją nową pare szpilek, które leżały na podłodze. Udałam się w stronę kuchni i czułam że to nie był najlepszy pomysł, tam naprawde było głośno i jeszcze jakieś krzyki. Wbiegłam do kuchni krzycząć i wymachując tymi butami jak opętana.
- Ej Jess co ty odwalasz? I po ci te szpikli? - spytał zdziwiony Ash, serio gdy zobaczyłam jego głupią minę to chciało mi sie śmiać ale ja pewnie wcale nie wyglądałam lepiej.
- Jak to co ja robię? Myślałam że ktoś się włamał do mieszkania.
- Serio? Chciałaś ogłuszyć włamywacza szpilkami?
- Oj nie czepiaj się, były pod ręką to wzięłam. Ty mi lepiej wytłumacz te dziwne hałasy które stąd dobiegały.
- No wiesz - podrapał się po głowie - Chciałem się zrewanżować i zrobić ci śniadanie ale coś mi nie wyszło.  - widać było że chłopak się trochę zawstydził.
Faktycznie dopiero teraz zobaczyłam jaki syf panował w kuchni. Na podłodze były potłuczone co najmniej kilka talerzy, na stole walały się resztki szynki i żółtego sera. Nie wiem jak on to zrobił ale nawet na oknie był jeden plasterek pomidora. Nie ma co on to dopiero ma talent kucharski.
- Ash przecież nie musiałeś, to ja powinnam teraz codziennie robić ci śniadania, obiady i kolacje za to że mnie przygarnąłeś. To i tak mało za to co dla mnie zrobiłeś.
- Daj spokój, nie marudź tylko jedz. Smacznego! - wręczył mi tace z jedzeniem. Pomimo tych wszystkich przeszkód udało mu się przygotować smakowite kanapki. Dałam mu całusa w policzek i zaczełam pochłaniać tę pyszności.
- To jakie masz plany na dzisiaj? - zapytał
- Właściwie to żadne. Nie myślałam jeszcze o tym.
- A może jakaś impreza? Co ty na to? - popatrzył na mnie wymownym spojrzeniem i czekał tylko aż się zgodzę. Impreza z basistą sławnego zepsołu? Czemu nie.
- No nie daj się prosić Jess. Będziesz żałować jak nie pójdziesz.
- Dobra ale pod jednym warunkiem. Pójdziesz ze mną na zakupy, nie mam co na siebie założyć  - posłałam mu szeroki uśmiech. Widziałam po jego minie że nie był specjalnie zadowolony z tego że musi łazić ze mną po sklepach. Biedaczek.
- Weź Jess nie bądź taka okrutna dla mnie. Naprawde muszę iść?
- Jeśli chcesz żebym poszła na impreze to nie ma innego wyjścia. Przykro mi
- Nie masz za grosz litości w sobie!
W tym momencie zadzwonił telefon Ash'a, odebrał i wyszedł z pokoju. Nie słyszałam z kim ani o czym rozmawiał bo strasznie cicho mówił ale w sumie to nie powinno mnie to interesować. No nic, zaczęłam sprzątać ten cały bałagan który urządził. Czyli to tak będzie wyglądało wspólne mieszkanie? On brudzi a ja sprzątam. No to nieźle się wkopałam. Gdy już uwinęłam się z tą całą robotą poszłam do "swojego" pokoju i zaczęłam się ptrzygotowywać do wyjścia. Ubrałam się bardziej na sportowo, założyłam czarne dżinsy i czerwoną podkoszulkę z dość dużym dekoltem. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa. Gdy wyszłam z pokoju Ash już czekał przed drzwiami.
- To co możemy ruszać? - zapytałam. Gdy tylko mnie zobaczył to od razu jego wzrok powędrował na mój biust. - Możesz przestać gapić się na moje cycki? - krzyknęłam
- Co ja na to poradzę że założyłaś taką bluzkę gdzie wszystko widać. - obrażona odwróciłam się do niego plecami - Stąd też mam fajne widoki.
- Słucham?!
- Ale że znowu coś źle powiedziałem? - zdziwił się
- Jeszcze jedno spojrzenie a pożałujesz tego. A teraz chodźmy.
Na zewnątrz było gorąco, myślałam że zaraz się rozpłyne. Słońce świeciło mi prosto w oczy więc założyłam okulary przeciwsłoneczne. Po drodze rozmawialiśmy trochę o mojej przeszłości, chciał się czegoś więcej dowiedzieć na mój temat. Opowiedziałam mu tą jakże interesującą historie. Już po 15 minutach doszliśmy do jednego z droższych butików z ciuchami. Weszłam do sklepu i doznałam szoku, jeszcze nigdy nie widziałam tylu ładnych rzeczy w jednym miejscu. Miałam nadzieje że tu coś dla siebie znajde. Od razu wzięłam się za przeszukiwanie tych wszystkich półek. Widziałam że Ash też coś znalazł dla siebie,zaczął podrywać ekspedietkę. On to już chyba nigdy się nie zmieni ale co mnie bardziej zdziwiło, ta naiwna panienka łykała te wszystkie brednie jakie jej wciskał. Patrzyła na niego tymi słodkimi oczkami i śliniła się do niego. W końcu znalazłam dla siebie idealną sukienkę, mała czarna. Niby banalne ale była zjawiskowa. Od razu złapałam ją i pognałam do przymierzalni. Szybo przebrałam się w to cudo. Muszę powiedzieć że naprawde ładnie wyglądała na moim ciele. Wyszłam z przymierzalni a stojący tam Ash aż zaniemówił chyba z wrażenia.
- Jess muisz kupić tą sukienke! Jest stworzona wprost dla ciebie.
- Tak myślisz? - spytałam trochę niedowierzając
- I ty się jeszcze pytasz? Naprawde ślicznie w niej wyglądasz, nie masz co się zastanawiać.
- Ty tu jesteś ekspertem - uśmiechęłam się do niego a on odwzajemnił uśmiech. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze a następnie poszłam do przebrać się spowrotem w swoje ciuchy. Gdy się przebierałam do przymierzalni wpadł Ash. Świetnie jestem w samej bieliźnie. Co on tutaj robi?
- Ash co do cholery tu robisz? Nie widzisz że się przebieram? - wykrzyczałam


~~~~~~*~~~~~~
Wiem że rozdział nieudany i nudny ale ostatnio brak mi weny. Ale mimo wszystko czekam na wasze komentarze :)


16 czerwca 2013

Rozdział 7

"Follow your heart and a your dreams until you catch them.  Negative people who say you can't do something are only speaking for themselves." - Jake Pitts 

ROZDZIAŁ 7
 
Kiedy rano się obudziałam była godzina 9.00 rano. Rozejrzałam się po pokoju, wszyscy jeszcze smacznie spali. Rozbawił mnie widok Jake'a leżącego na podłodze a obok niego znajdowały się puste butelki po piwie, tak samo jak na stole. Widzę że ostro wczoraj było, aż szkoda że tak wcześnie wczoraj usnęłam. Ale postanowiłam że zrobię im śniadanie mimo że moje zdolności kulinarskie są naprawdę niewielkie. Wstałam i udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki i oczywiście świeciło pustkami. Czego ja się właściwie spodziewałam? Udało mi się wygrzebać kilka jajek, z których poźniej zrobiłam jajecznice. W tej chwili usłuszałam jak ktoś skrada się do kuchni.
- Hej Jess. Co tak sama tu siedzisz? - zapytał Andy
- Postanowiłam przygotować wam śniadanie. A uwierz mi nie było łatwo zważywszy na to że w lodówce nic nie ma.
- Jesteś genialna! - wykrzyknął
-Tak wiem, powiedz mi lepiej coś czego nie wiem. - na te słowa oboje się uśmiechnęliśmy
- Czyżbym wyczuwał jakieś smakowite zapachy? - do kuchni wparował Ashley w samych
bokserkach. A zaraz za nim przybiegła cała reszta. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęli zajadać się tym co im przygotowałam.
- Powinnaś częściej wpadać, już dawno nikt nie zrobił mi śniadania. - oznajmił Ash
- No tak, bo te wszystkie cycate blondynki, które tu sprowadzasz tego nie potrafią. - wtrącił Jake
- Nie dziwię się. Skoro poleciały na tak banalny podryw jaki im serwujesz to śniadania tym bardziej ci nie zrobią. Za wysokie progi kolego - dodał CC popijając gorącą kawe
- A żebyś się nie zdziwił.
Zapadła cisza, słychać było tylko mlaskanie Jinxxa.
- Słuchajcie chłopaki, trochę u was się zasiedziałam powinnam już iść. - powiedziałam
- Co już? Dlaczego?
- Pewnie rodzice się martwią. Nawet nie powiedziałam im gdzie jestem.
- Szkoda miałem nadzieję że po śniadaniu gdzieś razem wyskoczymy. To może cię podwieźć? - spytał Ashley
- Zapomniałeś już kretynie że nasze auto stoi gdzieś na ulicy bo nie chciało ci się zatankować?
- Yyy no tak, w takim razie odprowadzę cię.
- Nie trzeba, sama trafie ale dzięki za propozycję.
Wstałam od stołu i powędrowałam w stronę wyjścia. Wzięłam swoją kurtkę z wieszaka i założyłam. Już miałam wychodzić gdy podszedł do mnie Ash.
- Zapomniałaś o czymś.
- A o czym? - zapytałam
- O tym. - nachylił się i delikatnie musnął mnie w policzek. Zaniemówiłam! Poczułam dziwne dreszcze na swoim ciele. - Chyba nie myślałaś że wypuszczę cię bez pożegnania?
- No właśnie tak myslałam. Wybacz ale troche się spieszę. - nacisnęłam klamke i chiałam wyjść kiedy poczułam lekki ucisk na mojej dłoni.
- Czekaj, zobaczymy się jeszcze?
- Mam nadzieje. - wypowiedziałam te słowa patrząc w jego oczy.
- Daj mi swój numer telefonu to się zdzwonimy.
Podał mi swój telefon żebym mogła wpisać swój numer.
- To na razie Jess. - powiedział
- Cześć
Wyszłam z jego mieszkania. Idąc chodnikiem rozmyślałam nad tym co się przed chwilą wydarzyło. Trochę zaskoczyło mnie jego zachowanie ale może ja po prostu przesadzam? Może w tym nie ma nic dziwnego? Jak zwykle pogrążona w swoich myślach prawie co wpadłabym na słup. Nie ma to jak moja spostrzegawczość. Po kilku minutach doszłam do domu. Gdy otworzyłam drzwi od razu zobaczyłam wściekłą minę mamy. Oj zaraz będzie awantura, czuć to w powietrzu.
- Jess gdzie ty się szlajałaś przez całą noc? Nawet nie wiesz jak się zamartwiałam, myślałam że coś ci się stało.
- Spokojnie mamo jestem cała i zdrowa. Bez nerwów. - odparłam
- Czy ty w ogóle słyszysz co ty mówisz? Mogłabyś chociaż odbierać telefon, myślisz że po co ci go kupiłam?
Spojrzałam na wyświetlacz, rzeczywiście 20 nieodebranych połączeń. Kurde zapomniałam włączyć dżwięk po tym jak go wyciszyłam na koncert. Zdarza się.
- To powiesz mi w końcu gdzie spędziłaś noc?
- U znajomych, zresztą czy to ważne? Jestem już pełnoletnia i chyba mogę decydować jak i z kim chce spędzić czas.
- Pełnoletnia to może i jesteś ale odpowiedzialna na pewno nie. Dopóki będziesz mieszkać pod moim dachem to ja będę decydować o tym jak spędzisz noc. A od dzisiaj masz szlaban na wszelkie wyjścia.
- Słucham? Nie możesz mi tego zrobić!
- A dlaczego nie? Dopóki mieszkasz z nami i ja się tobą opiekuje mam prawo o tym decydować.
- W takim razie się wyprowadzam!
Szybko pobiegłam do swojego pokoju i głośno trzasnęłam drzwiami. Co ona sobie wyobraża? Ona naprawde myśli że może mi dawać jakieś durne szlabany? Przecież nic takiego się nie stało a ona panikuje jakbym co najmniej kogoś zabiła. No dobra, może przesadzam ale jestem wściekła na nią. Nie pozostało mi nic innego jak spakować swoje rzeczy i wyprowadzić się. Niestety, zawsze jak coś sobie postanowie to muszę to zrobić. Tak też było tym razem. Wyjęłam torbę z szafy i spakowałam najbotrzebniejsze przedmioty. W ogóle nie myślałam wtedy gdzie pójdę i co ze mną dalej będzie ale byłam w takim stanie że już racjonalnie nie myślałam. Jestem ciekawa jak rodzice zareagują gdy dowiedzą się o tym. Wzięłam walizkę do ręki i poszłam do drzwi wyjściowych. Widziałam jak na twarzy mojej mamy maluje się wściekłość a zarazem niepokój. Nie chciała na mnie patrzeć, była bliska płaczu. Natomiast ojciec zachowywal się nad zwyczaj spokojnie. Powiedział do niej tylko :
- Zobaczysz, wróci szybciej niż się tego spodziewasz. Nie martw się kochanie.
A nastepnie podszedł do mnie, przytulił i powiedział żebym uważała na siebie. Na niego zawsze mogę liczyć.
Dwie godziny później siedziałam już w jakieś restauracji jedząc ciepły posiłek. Dobrze wiedziałam że ta moja decyzja to nie był najlepszy pomysł. Nie mam dokąd pójść, niedługo kasa mi się skończy. Nie mam zielonego pojęcia co się ze mną teraz stanie. Ale jak na razie nie chcę wracac do domu. Chodziłam tak bez celu po mieście nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. I jak na złość musiał zacząć padać deszcz. W tym pośpiechu nie pomyślałam nawet o parasolce, cała ja. Byłam przemoknięta do suchej nitki i nie miałam gdzie przeczekać tej ulewy. Już nie wytrzymałam tego wszystkiego. Łzy same spływały mi z oczu po policzkach. Właśnie w tym momencie wpadłam na kogoś, z budowy sylwetki wywnioskowałam że to facet. Czy ja musze być taka niezdarna by na wszystkich wpadać? Gdy się przyjrzałam dostrzegłam znajomą twarz, nawet bardzo znajomą.
- Jess czy ty zgłupiałaś? Po co stoisz na dworzu i mokniesz? - spytał Ashley okrywając mnie swoją ciepłą bluzą. Czyż to nie zrządzenie losu że akurat w takim momencie go spotykam?
- Wyniosłam się z domu i nie mam dokąd pójść.
- Dlaczego? Coś się stało? - zobaczyłam troske na jego twarzy
- Głupia sprawa, pokłóciłam się z rodzicami, zwykła kłótnia ale miałam dość tego jak mnie traktują. Ale nie ważne, nie chce o tym teraz rozmawiać. Najgorsze jest to że nie mam gdzie się podziać.
- To może wprowadzisz się do mnie? U mnie jest dużo wolnego miejsca?
- Nie chce sprawiać kłopotu. Poszukam sobie jakiegoś hotelu.
- Żartujesz? Nie ma mowy, nie będziesz się szwendać po nocy nie wiadomo gdzie. Zostajesz u mnie, chociaż na kilka dni dopóki nie poukładasz sobie swoich spraw.
- Widzę że ja nie mam tu nic do gadania.
- Oczywiście że nie. Jeszcze mi za to podziękujesz. - wziął ode mnie torbę i udaliśmy się w kierunku jego mieszkania.  


12 czerwca 2013

Rozdział 6

"People may hate you for being different and not living by society's standards, but deep down they wish they could do the same." - Ashley Purdy

ROZDZIAŁ 6

- Może cię podwieźć? - zapytał Andy
- Jest dużo miejsca na moich kolanach. - dodał Ash wychylając się zza ramienia Biersacka.
- Weź go nie słuchaj, to co jedziesz z nami?
- W sumie to czemu nie? - powiedziałem z lekkim zaskoczeniem.
Otworzyłam drzwi samochodu i ujrzałam całe BVB. Ich wzrok był zwrócony na mnie a ja czułam się niezręcznie, nie lubię być w centrum uwagi. W środku rzeczywiście było mało miejsca więc gdy usiadłam obok Jinxxa wszyscy byliśmy ściśnięci. Z  przodu siedzieli CC i Jake, który prowadził auto a z tyłu zajęli miejsca Ash, Andy, Jinxx i ja. W górze unosił się przyjemny zapach męskich perfum.
- To jak masz na imię piękna? 
- Ash przestań podrywać każdą panne która stanie na twojej drodze! Nie możesz się choć raz pohamować? - wykrzyknął CC
- Ej co się tak unosisz? Przecież nic takiego nie zrobiłem... jeszcze.
- No właśnie to tylko kwestia czasu. Nie pomyślałeś że może nie każda na ciebie leci?
- Toż to niemożliwe! Jestem uosobieniem boga seksu, skąd ci w ogóle przyszedł taki durny pomysł do głowy?
- Wybaczcie ale ja chyba też mam coś do powiedzena w tej spawie prawda? - spytałam się naiwnie
- Nie! - obaj wykrzyknęli
- Spokojnie, nie będziemy rozmawiać o licznych podbojach Ashleya! - wtrącił Jake. - A ty z tego co pamiętam miałaś nam zdradzić swoje imię.
- No tak, jestem Jess.
Nagle samochód gwałtownie skręcił w prawo a następnie zatrzymał się. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam wyjrzeć przez szybę ale widok miałam marny ze względu na głowy chłopaków. Wyszliśmy wszyscy z auta.
- Ash ty chyba miałeś zatankować prawda? - spytał ironicznie Andy
- Pierwsze słyszę! Że niby ja? No kurde przecież Jinxx zajmuje się takimi rzeczami.
- Ty weź się nie wykręcaj, dobrze wiesz że nawaliłeś.  - odparł CC
- Ale to nie jest powód żeby od razu na mnie wrzeszczeć, mogłem zapomnieć.
- Ty cały czas o wszystkim zapominasz. Możesz byś w końcu się ogarnął co?
No pięknie! Tak właśnie kończy się nocna przejażdzka z Black Veil Brides. Samochód bez paliwa, chłopaki się kłócą i nadal stoimy na środku ulicy.
- Długo jeszcze będziemy tak bezsensownie stać? - wyparowałam a ich wzrok znowu powędrował na mnie. - Stoimy już tak z 10 minut, ileż można dyskutować o tym kto miał zatankować?
- Wybacz Jess ale ten pajac nie potrafi zrozumieć nawet najprostszej prośby. To jego możesz winić za to co się stało, nie krępuj się - Jinxx wskazał palcem na Asha.
- I widzisz zawsze tak jest! Wszyscy zrzucają na mnie winę. - zrobił maślane oczka i wyciągnął ręce tak bym go przytuliła. Wyglądał tak zabawnie i słodko że nie byłam w stanie mu odmówić.
- To co robimy? Nie wiem jak wy ale ja nie mam zamiaru spędzić pół nocy na ulicy. - powiedziałam
- Jest już późno i tak nic teraz nie załatwimy, proponuje zaczekać z tym do rana.
- Andy ma rację.
- W takim razie zapraszam do siebie - zagadnął Ashley a przy tym uśmiechnął się
Cała nasza szóstka udała się do domu basisty. Szczerze to podobał mi się ten pomysł, nie dość że mogę spędzić więcej czasu z chłopakami to jeszcze zobacze jak mieszka sławny Ashley Purdy. Po drodze wstąpiliśmy tylko do sklepu po jakiś alkohol i przekąski. Pół godziny później już siedzieliśmy na kanapie popijając piwo i rozmawiając na przeróżne tematy. Muszę przyznać że jak na faceta to umiał utrzymać porządek, chociaż w niektórych miejscach walały się skarpetki. Ogólnie mieszkanie było bardzo ładnie urządzone. Czarne meble i białe ściany, według mnie fajnie się to komponowało ze sobą. Na ścianach wisiały wielkie plakaty zespołów w tym również BVB. Na jednej z półek były poustawiane nagrody które chłopcy zgarnęli za swoją pracę. Gdy tak stałam i podziwiam z bliska te cudeńka podszedł do mnie Ashley. Stanął obok mnie, dopiero teraz zobaczyłam jak niska jestem w porównaniu do niego.
- I jak ci się podoba u mnie?
- Szczerze? Całkiem nieźle się tu urządziłeś.
Przysunął się do mnie jeszcze bliżej tak że nasze ramiona dotykały się. Odwrócił głowę w moją stronę.
- Wiesz Jess, jesteś naprawdę śliczną dziewczyną. Masz w sobie coś co przyciąga wzrok, nie sposób przejść obok ciebie obojętnie. I nie mówię tego po to by zaciągnąć cię do łóżka no chyba że jesteś chętna - puścił do mnie oczko.
Kurde a było tak miło dopóki nie powiedział tych ostatnich słów. Ale mimo wszystko to był najmilszy komplement jaki kiedykolwiek usłyszałam. Czyżby Ash zdobył się na chwilę szczerości i powagi? Znamy się dopiero kilka godzin a on mi u wyjeżdża z takim wyznaniem. Sama nie wiedziałam do końca co oznaczają jego słowa ale to było miłe.
- Czemu się nie odzywasz? Coś nie tak powiedziałem? - zobaczyłam niepokój w jego oczach
- Nie, po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie codziennie słysze takie miłe słowa na swój temat i to jeszcze z twoich ust.
- Przyzwyczaisz się - wyszeptał mi wprost do ucha. - A teraz chodźmy do salonu.
Wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę salonu. Gdy weszłam do pomieszczenia ujrzałam reszte chłopaków przed telewizorem. Wspominałam już jak wielka jest jego plazma? Oglądali jakiś film  i zajadali sie popcornem. Dosiadłam się koło nich ale za cholere nie mogłam sie skupić na filmie. Cały czas w głowie miałam tą sytuacje, która wydarzyła się kilka minut temu. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam.


~~~~~~ *** ~~~~~~
Wybaczcie kochani ale ostatnio mam za mało czasu na pisanie dlatego też rozdziały dadawane są rzadko. Ale obiecuje że to niedługo się zmieni tymczasem macie kolejny rozdział. Przyznaję nie jest zbyt długi ale mam nadzieje że wam się spodoba. Enjoy ;)  

07 czerwca 2013

Rozdział 5

"Live your life, listen to your music way too loud, and be as crazy and as different as you want to be, and always remember you're not alone." - Andy Biersack

ROZDZIAŁ 5
 
Minęło kilka dni odkąd zdarzyła się ta niefortunna wpadka. Do tej pory cieszę się jak głupia że mogłam choć przez krótką chwilę z nim pogadać i zdobyć jego autograf. Co prawda spotkanie nie było do końca udane no ale ważne że wogóle było. A jeszcze jakiś czas temu nie pomyślałam bym że może coś takiego mi się przydarzyć, no w końcu poznałam osobiście mojego idola czy może być coś lepszego? Dla mnie nie! Dodatkowo dzisiaj jest koncert BVB na który zamierzam iść i to jeszcze bardziej mnie cieszy. Bilet już spoczywa w moim pokoju na biurku i spokojnie sobie do wieczora. Jakie to wspaniałe uczucie wiedząc że już niedługo zobaczę na żywo całą piątkę. I zamiast przygotowywać się do koncertu to latam po sklepach w celu zrobienia zakupów. Z tych rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy. Dawno już nie wynudziłam się tak jak dzisiaj ale poszłusznie wykonywałam jej polecenia. Mleko, masło, soki, jajka ... standardowa lista zakupów jednak znalezienie tego w tym wielkim markecie było niemożliwe. Ostatecznie w sklepie spędziłam pół dnia, fajnie nie? Gdy już wychodziłyśmy wpadłam na chłopaka, stał tyłem więc nie widziałam jego twarzy.
- Przepraszam - powiedziałam i w tym momencie chłopak odwrócił się. Jak się okazało to był ten samchłopak który w samolocie grzebał mi w plecaku. - Ach to ty, cóź za miłe spotkanie.
- Nie pochlebiaj sobie, ja też nie jestem zadowolony z tego że cię widzę.
- O prosze, widzę że zapoznałaś już nowego kolegę, a  tak marudziłaś że nie będziesz miała z kim się spotykać. - jak zwykle moja matka musiała się wtrącić.
- Daj spokój, to nie mój kolega my się w ogóle nie znamy. I niech tak zostanie!
- Jak to? Już nie pamiętasz tej nocy? Chyba nie muszę ci przypominać co wydarzyło się między nami? - uśmięchnął się i puścił do mnie oczko. Serio? Czy on naprawde jest tak głupi żeby wymyślać takie rzeczy?
- Jess czy ty masz mi coś do powiedzenia? - mina mojej mamy była bezcenna lecz nadal byłam na niego wkurzona. Co on sobie wyobraża?!
- O czym ty do cholery gadasz? Przestań wymyślać te bzdury! - krzyknęłam
Już widziałam uśmiech na jego twarzy, miał niezłą polewkę z tego. Nie daruje mu tego! Boże czemu mnie to spotyka, za jakie grzechy?
- Mamo poczekaj na mnie w aucie, muszę pogadać z tym osobnikiem.
Zostaliśmy sami, chociaż nie wiem czy to dobrze bo miałam ochotę udusić go włanymi rękami. Ale trudno zasłużył sobie na to.
- Czy tobie już do końca odwaliło? Nie masz co robić? - zaczęłam drzeć się na niego
- Spokojnie, na żartach się nie znasz?
- Kurwa to miał być żart? Wyobraź sobie że mnie to nie bawi - jeszcze nikt mnie tak nie denerwował jak on
- Wybacz ale to nie moja wina że nie masz poczucia humoru.
- Jeżeli sądzisz że to było zabawne to ja ci współczuje takiego myślenia.
Naszą kłótnię teraz słyszeli już chyba wszyscy którzy byli w pobliżu.
- No dobra no może rzeczywiście trochę przesadziłam. Sorry.
- Tylko trochę? Zresztą nieważne, mam nadzieję że wiecęj się nie spotkamy.
W tym momencie odwróciłam się i już miałam odejść kiedy złapał mnie za nadgarstek i przytrzymał. Ciepły dotyk jego dłoni sprawił że na całym moim ciele pojawiły się dreszcze. Jak on to robi? Spojrzałam na jego twarz, gościł na niej lekki uśmiech. Przysunął mnie do siebie bliżej tak że moja twarz prawie dotykała jego. Czułam zapach jego perfum. Teraz bez problemu mogłam patrzeć w jego błękitne oczy. W końcu odezwał się.
- Masz rację to było głupie. Ale może dasz się zaprosić na spacer po parku?
W tym momencie zaniemówiłam. Dosłownie w ciągu jednej sekundy zmienia się nie do poznania. Czy on sobie ze mną w jakiś sposób pogrywa?
- Słucham? - nic więcej nie udało mi się z siebie wyrzucić. Kompletnie mnie zaskoczył.
- Czy ja jakoś niewyraźnie mówię? Nie wydaje mi się. Spytałem czy masz ochotę się przejść.
- Może innym razem, spieszę się.
- Spoko ale zrób mi tą przyjemność i zdradź swoje imię
Przepraszam czy ja na pewno rozmawiam z tym samym chłopakiem co kilka minut temu? Bo trochę się pogubiłam.
- Jess - odparłam zdziwiona jego dziwnym zachowaniem
- Jestem Josh, jakbyś miała ochotę to zadzwoń do mnie - podał mi swój numer telefonu i odszedł.
Może ktoś mi wytłumaczyć co tu przed chwilą się wydarzyło? Nadal wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się że on już dawno odszedł a ja patrzę się bezmyślnie przed siebie. W końcu i ja poszłam do samochodu. Oczywiście podczas jazdy matka zadawała mi setki pytań odnośnie Josha i tego co powiedział. I mimo że wytłumaczyłam jej to wszystko ona nadal mi nie wierzyła. Czasami nie mam do niej cierpliwości. Ale jak chce to niech sobie pogada i tak jej nie słucham w takich momentach. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do domu. Spojrzałam na zegarek już 15. No świetnie koncert jest za cztery godziny a ja już powinnam wychodzić z domu, wiadomo że pod klubem będzie mnóstwo ludzi. Natychmiast założyłam na siebie jakieś czarne spodnie, koszulkę i kurtkę z ćwiekami i wybiegłam z domu. Tak jak podejrzewałam pod klubem było już sporo ludzi, no tak a czego innego mogłam się spodziewać? No cóż wkręciłam się w tłum ludzi i nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na koncert.
Po jakimś czasie byłam już w środku, stałam przy barierkack jakim cudem udało mi tam dotrzeć to nie mam pojęcia. Fakt że przy okazji zarobiłam kilka siniaków ale warto było stąd mam zajebisty widok wprost na chłopaków. W pewnym momencie pojawił się ogromny pisk ludzi, to był znak że zespół wyszedł na scenę. Na żywo prezentowali się jeszcze lepiej. Koncert zaczęli od piosenki Rebel Love Song, moja ulubiona. Atmosfera była niesamowita, ludzie skakali w rytm muzyki i śpiewali razem z wokalistą. Była chwila kiedy miałam wrażenie że Andy patrzy i uśmiecha się w moją stronę ale pewnie mi się tylko wydawało. Koncert trwał ponad godzinę i było naprawde wspaniale. Na koniec zagrali In The End i muszę przyznać że ta piosenka ma w sobie coś magicznego, polubiłam ją jeszcze bardziej. Byłam pod wrażeniem tego jak chłopcy dobrze czują się na scenie i że mają tak świetny kontakt ze swoimi fanami, widać było że im naprawde zależy. Nawet nie jestem w stanie opisać słowami jak szczęśliwa wtedy byłam, to co tu przeżyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Byłam im wdzięczna za to. Ale niestety ta piękna chwila musiała się kiedyś skończyć. Na koniec Andy powiedział kilka słow na pożegnanie i cały zespół zszedł ze sceny. Po koncercie cała uradowana skierowałam się w stronę domu. To zdecydowanie był najlepszy wieczór w moim życiu. Nagle obok mnie zatrzymał się czarny samochód i otworzyła się szyba. To co ujrzałam a raczej kogo o mało co nie przyprawiło mnie o zawał serca. Czy to mozliwe że już drugi raz go spotykam na ulicy odkąd tu przyjechałam? Tak, w samochodzie siedział sobie wygodnie Andy a z tego co słyszałam reszta zespołu mu towearzyszyła.
- Może cię podwieźć? - powiedział i uśmiechnął się do mnie.


02 czerwca 2013

Rozdział 4

"Being normal, what's that? That's a setting on a washing machine, no one wants to be that." - Ashley Purdy


ROZDZIAŁ 4 
 
 
- Nic ci się nie stało? - Andy stał nade mną z troskliwą miną a ja nadal nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Wyglądał tak słodko. Nigdy nie pomyślałabym że poznam go w takich okolicznościach.
- Nie, wszystko ok.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej, może zawieźć cię do szpitala?
- Spoko, nic mi nie jest. Ale dzięki za troskę.
- A możesz mi wyjaśnić co do cholery jasnej robiłaś na środku ulicy? - Widać było że Andy się trochę zdenerwował, no nie dziwię mu się przecież nie codziennie ma do czynienia z wariatkami które rzucają mu się pod koła samochodu.
- Sama nie wiem. To działo się tak szybko że nie miałam pojęcia co robić. Spanikowałam. Przepraszam. - Aż wstyd było mi patrzeć na niego, spuściłam głowę w dół tak że mój wzrok był zwrócony w ziemię.
- Nie musisz mnie przepraszać, następnym razem uważaj. Mogło ci się coś stać!
I co ja mu miałam odpowiedzieć? Doskonale wiedziałam że gdyby się nie zatrzymał to pewnie już dawno leżałabym w szpitalu. Ta sytuacja była co najmniej chora!
- Ok. to ja przepraszam, chyba za bardzo się uniosłem. W ogóle to jak się nazywasz? Fajnie by było znać imię dziewczyny którą o mało co nie potrąciłem. Yyy trochę dziwnie to zabrzmiało.
- Faktycznie. Nazywam się Jessica ale wolę jak zwracają się do mnije Jess.
- Spoko Jess, masz może ochotę na jakąś kawę? Tak swoją drogą to wydajesz się nieźle pokręconą dziewczyną.
- Dzięki za komplement, marzyłam żeby coś takiego usłyszeć! - powiedziałam z ironią.
- Ale w pozytywnym sensie. Znaczy no wiesz nie każdy się tak zachowuje jak ty ale wydaje mi się że ... - zaczął się plątać w swoich zeznaniach.
- Tylko żartowałam, nie przeżywaj tak tego.
W tym momencie parsknęłam głośnym śmiechem tak że Andy oraz otaczający mnie tłum ludzi patrzyli na mnie jak na idiotkę. W sumie to nie wiedziałam z czego się śmieję, chyba dopiero teraz dotarło do mnie co się wydarzyło. Tak właśnie odreagowuje stres, wiem głupi sposób ale nic na to nie poradzę. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, widziałam tylko jak Andy co jakiś czas sprawdza wyświetlacz swojego telefonu. Ta cisza powoli doprowadzała mnie do szału a ja nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę i o czym z nim gadać aby nie zbłaźnić się jeszcze bardziej. Ale czy to było w ogóle możliwe? Już teraz w jego oczach wyszłam na totalną świruskę, chyba gorzej być nie mogło. Po kilkunastu minutach doszliśmy w końcu do tej kawiarni, usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę. Jemu też najwyraźniej doskwierała ta cisza ale nikt nie miał odwagi jej przerwać. Andy cały czas trzymał telefon w ręku i najwidoczniej nie miał zamiaru ani na sekunde go odłożyć. Co on ma jakąś obsesję na punkcie tego telefonu? No ileż można gapić się w ten głupi wyświetlacz? Nie powiem byłam trochę podirytowana, najpierw zaprasza mnie na kawę po czym milczy jak grób. Coś musiało być nie tak tylko co? Nie chciałam wypytywać go o jego prywatne sprawy ale ciekawość mnie zżerała. Tak wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, cały czas to słyszę. Mimo wszystko zdecydowałam się pierwsza odezwać.
- Coś się stało?
- Właściwie to nic wielkiego, wolałbym o tym nie rozmawiać. Lepiej powiedz jak ty się czujesz. Widziałem jak trzęsiesz się ze strachu, myślałem że mi tam zemdlejesz. - uśmiechnął się do mnie tak słodko że myślałam że zaraz się rozpłyne. Nigdy nie ukrywałam że mi się podoba no bo umówny się, jest przystojny i to bardzo. Nawet w jeansowej koszuli i pogniecionym podkoszulku prezentuje się imponująco.
- Wiesz jak na tą całą sytuację to nawet dobrze. Mówiłam już że mi głupio i cię przepraszam?
- I to nie jeden raz! Przestań już się tym zadręczać, było minęło.
- No może masz rację. Tak przy okazji to jestem waszą fanką więc jeśli nie miałbyś nic przeciwko to poprosiłabym cię o autograf co ty na to?
- Dla ciebie zawsze - i znowu ten olśniewający uśmiech. Czy on przypadkiem nie za często się uśmiecha? No nie ważne, podałam mu serwetkę i złożył na niej upragniony przeze mnie podpis.
Wszystko byłoby idealnie gdyby nie fakt że była już późna godzina i dawno temu powinnam być w domu. Wiedziałam że jeżeli jeszcze trochę tu posiedzę to w domu rozpęda się awantura. Zresztą sama byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
- O czym tak intensywnie myślisz? - zagadnął Andy
- O tym że powinnam już wracać do domu. 
- Skoro tak mówisz, przecież nie będę cię zatrzymywał. Ale szkoda bo chętnie bym cię bliżej poznał,  może innym razem.
- Ja też żałuje, mam nadzieję że spotkamy się jeszcze kiedyś.
Niechętnie ale podniosłam się z krzesła. Podałam mu rękę, powiedziałam tylko "cześć" i ruszyłam w swoją stronę. Chciałam go przytulić ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Ale są dobre plusy tej sytuacji, zdobyłam jego autograf! Marzyłam o tym od dawna, wiadomo że to spotkanie nie przebiegło tak jak bym chciała ale no cóż takie życie. Żałowałam tylko że tak krótko to trwało, nie udało mi się z nim dłużej porozmawiać a tyle rzeczy chciałabym mu powiedzieć. Było już dość ciemno a ja nie znając okolicy z trudem odnalazłam drogę powrotną do domu. Nadal nie zdawałam sobie sprawy że moja historia z Black Veil Brides dopiero się zaczyna.




Wiem że krótki rozdział i pewnie dużo błędów zrobiłam. A tak przy okazji jak wam się podoba nowa piosenka BVB - Revelation?  https://www.youtube.com/watch?v=2tdI7NiNgI0

29 maja 2013

Informacja

Z racji tego że mam mało czasu na pisanie bloga nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Postaram się dodać jeszcze coś w tym tygodniu ale nic nie obiecuje. W ogóle nie wiem czy te moje wypociny mają jakikolwiek sens i czy to ktoś czyta. Jeśli macie do mnie jakieś pytania to możecie je kierować tutaj : http://ask.fm/energiczna


Rozdział 3

"Everything happens for a reason and although it may not seem like it sometimes, you are exactly where you should be. Make the best of it." - CC

 
ROZDZIAŁ 3 
 
 
Dzień przed wyjazdem spotkałam się z przyjaciółmi aby się z nimi pożegnać. Ciężko mi było ich opuszczać. Tyle razem przeżyliśmy, zarówno wspaniałych jak i złych chwil. Wczoraj poszliśmy razem na miasto, odwiedziliśmy nasze ulubione miejsca i wspominaliśmy stare czasy. Jezu jak ja bez nich wytrzymam? Już tesknię a dopiero co samolotem wystartowałam. To mój pierwszy lot samolotem więc na początku trochę się bałam ale nie było źle, sam lot nie był taki straszny. Siedziałam przy oknie i miałam możliwość oglądania tych przepięknych widoków. Moja mama wraz z tatą i siostrą siedzieli za mną zatem miałam chwile spokoju. Nałożyłam słuchawki na uszy, akurat leciała piosenka Attention - Tokio Hotel. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam, całkowicie pochłonęłam się w swoich snach. Musiałam długo spać bo gdy się obudziłam to zobaczyłam że obok mnie siedzi chłopak, nawet przystojny ale po jaką cholere jest mu potrzebny mój plecak? I to jeszcze w nim grzebie na moich oczach. Co za bezczelny typ!
- Można wiedzieć po co ci mój plecak? - Widać że chłopak się przestraszył bo aż podskoczył z wrażenia gdy mnie usłyszał.
- Wiesz sprawdzałem tylko do kogo należy. Przepraszam już ci oddaję. - W tym momencie podał mi plecak do ręki tak że musnął palcami moją dłoń. Aż mnie ciarki przeszły.
- Następnym razem wymyśl lepszą wymówkę. Widać że nie umiesz kłamać.
- Dobra nakryłaś mnie, nudziło mi się był pod ręką to wziąłem. Zadowolona?
- Trzeba było wziąć książke do czytania a nie grzebać ludziom w rzeczach! Czy ty przypadkiem nie masz czegoś z głową?
- Przestań dramatyzować! Przecież przeprosiłem tak, czego jeszcze ode mnie chcesz?
Nastała niezręczna cisza, ta rozmowa zdecydowanie zmierzała w złym kierunku jeszcze trochę i bym mu coś zrobiła. Na mojej twarzy malował się wyraz wściekłości i niezadowolenia. To że ma nieziemsko piękne oczy wcale nie pomaga mi się na niego wkurzać. Naprawde był przystojny i to cholernie ale to go w żaden sposób nie usprawiedliwia. Jednak co jakiś czas na niego zerkałam, musze przyznać że ciężko było oderwać oczy od jego umięśnionej klaty. Miał na sobie białą, przylegającą do ciała koszulkę za co w myślach szczerze mu dziękowałam! Niezłe widoki tu miałam. Po dwóch godzinach wylądowaliśmy.


- To mój pokój, byłam tu pierwsza! - krzyczała moja siostra
- Niby dlaczego to ma być twój pokój? I wcale nie byłaś tu pierwsza, cały czas siedziałaś w łazience i podziwiałaś to wielkie lustro. Teraz przynajmniej masz pewność, że całą siebie zobaczysz.
Widziałam jak już jej oczy z wściekłości płonęły, była gotowa się na mnie rzucić z pięściami ale właśnie wtedy tata przejął kontrole nad sytuacją.
- Co tu się dzieje? Czy wy naprawde nie umiecie ze sobą rozmawiać jak normalni ludzie? Chyba nie muszę wam przypominać że oboje jesteście pełnoletnie a czasami zachowujecie się gorzej niż dzieci w przedszkolu.
- To ona zaczęła! - krzyknęłam
- Nie prawda, ja nic nie zrobiłam.
- O i właśnie o tym mówię. Jeżeli same się nie dogadacie to ja wam w tym pomogę.
- Dobra weź sobie ten pokój i udław sie nim. Nie mam ochoty się z tobą kłócić. - powiedziałam do niej, odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
Zajęłam inny pokój, w sumie ten nie był taki zły tamten był po prostu większy. Wciągnęłam swoje walizki do pokoju i powoli zaczęłam się rozpakowywać. Szczerze powiedziawszy to nie miałam najmniejszej ochoty na to. Za oknem piękna pogoda, słońce święci a ja mam gnić w domu? Wzięłam torebkę, założyłam trampki i wyszłam z mieszkania. Totalnie nie wiedziałam jak poruszać się po tym wielkim mieście, w którym kierunku iść by się nie zgubić. Już nie wspomne o tym że wszędzie było pełno ludzi. No cóż, stwierdziłam że pójde przed siebie. Co chwile mijałam jakieś luksusowe sklepy z ciuchami, biżuterią i butami. Pełno kawiarni, wykwitnych restauracji oraz klubów. Widzę że nie będę się tu nudzić. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu, zaczęłam szukać go w torebce. Nie ma to jak porządek w mojej torebce, znalezienie czegoś w niej graniczy z cudem. Tak zajęłam się grzebaniem w poszukiwaniu telefonu że nawet nie zauważyłam jak znalazłam się na ulicy. Naprawde nie mam zielonego pojęcia jak się tu znalazłam ale gdy to zrozumiałam zobaczyłam pedzący wprost na mnie samochód. Tak mnie wmurowało w ziemie że nie mogłam ruszyć się z miejsca. Stałam tak przerażona na środku tej ulicy i nie wiedziałam co robić. Zakryłam oczy rękami, nie chciałam patrzeć na to co zaraz miało się wydarzyć. Jednak ktoś za kierownicą tego samochodu zlitował się nade mną i zatrzymał się dokładnie kilka centymetrów przede moim ciałem. W tamtym momencie nie myślałam, w ogóle nie ogarniałam co się dzieje, czułam strach i przerażenie. Cały czas miałam zamknięte oczy, słyszałam tylko znajomy głos ale za cholere nie mogłam sobie przypomnieć skąd go znam. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje i próbuje prowadzić w stronę chodnika. Gdy już się zatrzymałam i poczułam że jestem bezpieczna otworzyałam oczy. To co ujrzałam przerosło moje największe oczekiwania. Przede mną stał Andy Biersack! Nie mogłam w to uwierzyć, wokalista mojego ulubionego zespołu stoi teraz obok mnie i obejmuje mnie, już pominę fakt że prawie by mnie przejechał. Czy aby na pewno nic mi się nie stało? Bo czuje jakbym porządnie przywaliła czymś w głowe i teraz moja wyobraźnia płata mi figle. Byłam tak zszokowana że nie nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Wpatrywałam się tylko w jego piękne oczy mając nadzieje że ta chwila potrwa jak najdłużej. Wtedy właśnie powiedział do mnie spokojnym głosem :
- Nic ci się nie stało?




27 maja 2013

Rozdział 2


"Life isn't about how popular you are… What girl or boy you are dating or who you know. Life is about always being true to who you are or what you believe in. Never let anyone convince you that their way is better than your way. In the end all we have is our hearts.. and our minds. This is the reason we sing.. this is the reason we cry… this is why we live." - Andy Biersack
 
 ROZDZIAŁ 2
 
 
Minęły dwa dni odkąd dowiedziałam się o tej przeprowadzce i nadal byłam w szoku. Próbowałam rozmawiać z rodzicami aby zastanowili się nad tym jeszcze raz ale to nic nie dało. Czasami mam wrażenie że nikt w tej rodzinie nie liczy się z moim zdaniem. No bo jak inaczej to wytłumaczyć? Nie mogłam tego wszystkiego ogarnąć, w ciągu zaledwie paru dni moje życie miało się zmienić i nie wie wiedziałam czy na lepsze czy na gorsze. Czułam że w tym wszystkim jestem sama, że nikt mnie nie rozumie. Nawet moja siostra się cieszy z tego wyjazdu mimo że do tej pory była przeciwna, twierdzi że to świetna okazja by poznać świat, nowych ludzi i zacząć życie od początku. Skąd u niej takie pozytywne nastawienie do życia? Zawsze jej tego zazdrościłam! Trudno mi to wszystko było pojąć ale w końcu doszłam do wniosku że nie mam wpływą za zmiane tej decyzji i zaczęłam się pakować. Wywaliłam wszystkie ciuchy z szafy i zaczęłam je przeglądać. Sama się zdziwiłam jak zobaczyłam ile tego jest, nawet znalazłam czarną bluze z kapturem którą pożyczyłam od kolegi. Oj biedny już jej nie odzyska bo jest święcie przekonany że ją zgubiłam. Nagle zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, no takVictoria dzwoni. Byłam umówiona z przyjaciółką że pójdziemy do kina by się trochę rozerwać, na śmierć zapomniałam!
- Gdzie ty się podziewasz? Miałaś tu być pół godziny temu! Lepiej żebyś miała dobrą wymówkę bo inaczej ci nie daruje - zaczęła na mnie krzyczeć.
- Sorry ale kompletnie zapomniałam o naszym spotkaniu. Musisz mi wybaczyć, wiesz że mam nienajlepszą sytuację w domu.
- Tak wiem i dlatego chiałam się z tobą spotkać by wszystko obgadać. Niedługo wyjeżdzasz i nawet się że mną nie pożegnasz?
- Przepraszam ale już wychodzę będę za 15 minut. - odpowiedziałam
- Teraz to nie masz po co tu przychodzić, film już się dawno zaczął. Spotkajmy się w parku obok twojego domu.
Założyłam kurtke z ćwiekami i wybiegłam z domu jak oparzona. Po drodze prawie bym wpadłam na  starszego pana który tylko jak mnie zobaczył zaczął dziwnie na mnie spoglądać. Czy ja naprawde aż tak źle wyglądam? Zresztą przyzwyczaiłam się że ludzie a w szczególności starsze osoby wytykają mnie palcami na ulicy i szepczą coś sobie do ucha. Mogliby wykazać choć minimum kultury i poszanowania dla innej osoby! Ale nie miałam głowy aby się teraz tym przejmować. W końcu dotarłam do parku i spostrzegłam moją przyjaciółke siedzącą na jednej z ławek. O dziwo uśmiechała się a ja byłam pewna że urządzi mi taką awanturę że wszyscy ludzie z parku zaczną uciekać. Podeszłam do niej bliżej i od razu spytałam :
- Co ty się tak rżysz?
- Nawet nie uwierzysz czego przed chwilą się dowiedziałam!!
- Ok gadaj, co takiego się wydarzyło że uśmiech nie może zejść ci z twarzy? Wyglądasz jak byś się czegoś naćpała!
- Weź przestań mnie tu obrażać, nie po to tu przyszłam.
- Spoko tylko żartowałam, mów co to za ważna sprawa?
- Koncert Black Veil Brides za dwa tygodnie!
- Słucham? O czym ty do mnie mówisz? Jaki koncert? - spojrzałam na nią jak na wariatkę. O czym ona do cholery mówi?
- Czy ja naprawde mówię po chińsku? Chodzi mi o koncert Black Veil Brides w LA. Tam zamierzasz się przeprowadzić nieprawdaż? Czy ja musze ci wszystko tłumaczyć? - Fakt zawsze trzeba mi powtarzać niektóre rzeczy dwa raz.
- Skąd ty o tym wiesz?
- Mam swoje źródła zresztą nie ważne skąd ja to wiem, ważne jest to że masz szanse iść na koncert swojego ulubionego zespołu. Jakoś nie widać żebyś się cieszyła, na pewno do ciebie dotarło to co przed chwilą powiedziałam?
- Yyy dotarło - W sumie nie byłam pewna czy to co przed chwilą usłyszałam to prawda. Od dawna marzyłam żeby zobaczyć ich na żywo i posłuchać jak grają ale nie było mi to dane. W moim kraju nigdy nie grali koncertu, a teraz mam okazje by to zmienić. Pogadałyśmy jeszcze chwile i musiałam się już zbierać do domu. Po drodze nadal myślałam nad tym co Victoria mi powiedziała.

Następnego ranka obudziłam się już o ósmej. Obudził mnie dźwięk budzika. Po co ja go nastawiłam to ja sama nie wiem, do tej pory jest to dla mnie zagadką. Ale wstałam z łożka i poszłam do łazienki by się trochę ogarnąć. W całym domu były porozwalane różne rzeczy tak że nie można było normalnie chodzić. Z jednej strony syf i niepotrzebne rzeczy, które trzeba wyrzucić a z drugiej wszystko to co zamierzamy spakować. Dopiero w takich sytuacjach uświadamiasz sobie jak bardzo masz zagracony dom, ale właśnie takie są uroki przeprowadzki. Po pewnych trudnościach i kilku upadkach na podłoge udało mi się dotrzeć do kuchni. Zjadłam byle jakie śniadanie, popiłam gorącą herbatą i doszłam do wniosku że wyjdę na zewnątrz by się trochę przewietrzyć i złapać świeżego powietrza. A po za tym nie miałam lepszego zajęcia a w domu jest gorzej niż na wysypisku śmieci! Ubrałam na siebie czarną sukienkę i czerwonę trampki i wyszłam z domu tak by mnie nikt nie usłyszał. Chodziłam tak z dwie godziny aż w końcu zaczął padać deszcz i byłam zmuszona wrócić do domu. Jednak ten spacer dobrze mi zrobił, będę tęsknić za swoimi przyjaciółmi ale może to najwyższy czas na jakieś zmiany w moim życiu?



Wiem że krótki rozdział ale ostatnio mam dużo na głowie i nie mam czasu na pisanie. Na pocieszenie zdjęcie mojego ulubionego wokalisty.


 


 


24 maja 2013

Wstęp + rozdział 1


Zdecydowałam że będę pisać opwiadania o zespole Black Veil Brides. Kilka osób twierdzi że powinnam zacząć pisać więc czemu nie?

Główną bohaterką opwiadania jest osiemnastoletnia dziewczyna o imieniu Jessica ale znajomi zwracają się do nie po prostu Jess. Jest zwariowaną, pogodną, trochę buntowniczą dziewczyną. Życie nie zawsze było dla niej miłe, często dostawala od niego w tylek ale nie załamywała się lecz wręcz przeciwnie z podniesioną głową przyjmowała wszystko co przynosił los. Nie akceptowana przez społeczeństo ze względu na swoją "odmienność" i oryginalność, wyśmiewana i odrzucana przez ludzi. Mimo wszystko jej rodzina i przyjaciele zawsze przy niej byli i w każdej chwili mogła na nich liczyć.

 
 
ROZDZIAŁ 1
 
 

Była godzina dziesiąta rano a ja nadal leżałam w łóżku z strasznym bólem głowy i kacem, który pozostał mi po wczorajszej imprezie. Co mnie podkusiło żeby wypić wczoraj tyle piwa? No chyba tylko moja głupota. No cóż, z trudnością wygramoliłam się z cieplutkiej pościeli i skierowałam w stronę łazienki. Widok który ujrzałam w lustrze do reszty mnie dobił. Od razu zmyłam częściowo rozmazany makijaż, uczesałam włosy i umyłam zęby. Ubrałam to co miałam pod ręką bo naprawde nie miałam ochoty godzine stać pod szafą lamentując że nie mam co na siebie włożyć, mimo iż szafa mi się nie domyka od nadmiaru ciuchów. Nie ma to jak jak damska logika. Założyłam na siebie czarne rurki oraz czarną koszulkę z logiem zespołu Black Veil Brides i poszłam do kuchni by zjeść śniadanie chociaż tak naprawde nie odczuwałam głodu. Zjadłam płatki z mlekiem oraz wypiłam gorącą kawe mając nadzieje że w jakiś magiczny sposób obudzi mnie. Wtem do kuchni pryszedł mój ojciec.
- Jak się czujesz poi imprezie? Kacyk męczy co?- powiedział to swym podniesionym tonem tak bym napewno to usłyszała. Zrobił to specjalnie!
- Nie jest tak źle i naprawde nie musisz krzyczeć, słuch mam jeszcze dobry.
- Czyli nie masz nic przeciwko temu żebym włączył radio? - zapytał
Tak jak powiedział tak zrobił. Włączył to cholerne radio tak by grała głośna muzyka. Myślałam że zaraz się wściekne i wypieprze to urządzenie przez okno. Na szczęście przyszła mama.
- Czy wam już do reszty odbiło? Nawet w sobote nie może być chwili spokoju abym mogła dłużej pospać? - zaczęła się denerwować. Rozumiem ją, codziennie rano są awantury pomiędzy mną a moją siostrą o łazienkę także chociaż w sobote chce mieć spokój.
- To moja wina, ja włączyłem to głupie radio. - zaczął się tłumaczyć ojciec
Byłam jej wdzięczna za to ale przecież nie mogłam się przyznać przed nią że przesadziłam wczoraj z alkoholem. Na samą myśl o wczorajszej imprezie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, Dawno już nie bawiłam się tak dobrze i nie poznałam tylu wspaniałych ludzi. Przynajmniej oni nie uważają mnie za jakiegoś odmieńca. I w tej właśnie chwili do kuchni przyszła moja starsza o rok siostra Jane. Jeszcze jej tu brakowało.
- I co się tak uśmiechasz? Stało się coś o czym nie mam pojęcia?- zapytała
- Wcale się nie uśmiecham i nie dzieje się nic szczególnego oprócz tego że zapowiada się kolejna awantura.
Korzystając z okazji że już nikt nie zwraca na mnie uwagi szybko wybiegłam z kuchni do swojego pokoju. Syf jaki tam zastałam nawet mnie powalił, nie zdawalam sobie sprawy jak bardzo zapuściłam swój pokój. Ciuchy były wszędzie porozwalane, na biurku walały się książki i niepotrzebne nikomu papiery. A mówi się że dziewczyny bardziej dbają o porządek niż chłopcy.Ha to ja jestem chyba jakimś wyjątkiem. Zaczęłam utykać te wszystkie ubrania do szaf, książki pochowałam do biurka a te papiery powyrzucałam do kosza. Nawet odkurzyałam i umyłam podłoge, normalnie sama z siebie byłam dumna. I mimo że ból głowy nadal mi towarzyszył to próbowałam o nim zapomnieć. Po dwóch godzinach sprzątania stwierdziłam że mój pokój jak na moje możliwości wygląda całkiem całkiem. W takim razie czas na odpoczynek - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam laptop do rąk, usiadłam z nim na łóżku i włączyłam go. Od razu po uruchomieniu puściałam sobie muzyke, jedna z moich ulubionych piiosenek Crashdiet - Generation Wild. W pomieszczeniu rozległy się dźwięki tej wspaniałej piosenki a ja w spokoju mogłam zacząć przeglądać internet w poszukiwaniu czegoś co mnie zainteresuje. Wtedy spojrzałam na zegarek, była już 15.00 i poczułam że robię się trochę głodna. Właśnie w tym momencie, tak jakby moja mama czytała mi w myślach, zawołała mnie na obiad. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Już na korytarzu rozchodziły się smakowite zapachy. Weszłam do kuchni i zobaczyłam że wszyscy siedzą już przy stole i czekają tylko na mnie. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść. W pomieszczeniu unosiła się nerwowa atmosfera, panowała cisza jak nigdy a moja siostra wraz z ojcem wymieniali niepewne spojrzenia. Mimo że nie do końca byłam przytomna to od razu skumałam że coś jest nie tak. A nawet gorzej, zawsze przy wspólnych posiłkach toczą sie dyskusje na przeróżne tematy. A teraz co? Cisza, słychać było nawet muchę, która wleciała przez okno. Nie wytrzymałam już tego napięcia i od razu krzyknęłam :
- Co tu do cholery jasnej się dzieje?
- Nie używaj takich słów - rzucił tylko w moją stronę tata tak jakby chiał spowodować awanture i uniknąć niezręcznego tematu. Normalnie na takie słówka nie zwraca uwagi, sam ich też używa.
- Czy może mi w końcu ktoś wyjaśnić o co tu chodzi? Czemu macie takie grobowe miny?
Miałam wrażenie że w tym momencie zapadła jeszcze większa cisza a przecież to nie możliwe.
- Otóż jest sprawa - zaczęła mam swoim spokojnym głosem- Musimy się przeprowadzić.
- Co? Dlaczego? - ze zdziwieniem wypowiedziałam te słowa.
- Dzwoniła ciotka z Los Angeles, jest chora ma raka i nie ma kto się nią zająć. Poprosiła nas o pomoc a my się zgodziliśmy - szybko wyjaśniła
Jak to ma raka? Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduje? Zresztą w tym domu to zawsze ja dowiaduje się na końcu, powinnam się przyzwyczaić.
- Ale jak to jest chora? Dlaczego nie powiedzieliście mi o tym wcześniej?
- Nie chcieliśmy cię martwić słońce - wtrącił się ojciec.
- Ale po co od razu się przeprowadzać? Możecie tam sami jechać- odpowiedziała siostra, która do tej pory milczała.
- Właśnie. Jane ma rację - przyznałam
- Nie czas teraz na takie dyskusje, wszystko jest już ustalone wyjeżdzamy za tydzień.
Miałam dość. Nie mogę w to uwierzyć. Jak oni mogą ni to zrobić? Ja tu mam szkołe, przyjaciół, znajomych, całe życie a oni ot tak chcą się przeprowadzić? Chyba już do reszty postradali zmysły.  Byłam wściekła a zawsze w takich momentach puszczam sobie muzyke BVB, to mnie uspokaja. Wstałam, podeszłam do radia i nacisnęłam przycisk play a mój pokoj od razu wypełnił się dżwiękami piosenki Coffin. Nadal do mnie nie docierało że za kilka dni moje dotychczasowe życie ulegnie totalnej zmianie. Pogrążona we własnych myślach leżałam tak na łóżku czekając aż ktoś wpadnie do pokoju i powie że to kolejny głupi żart. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi że ta przeprowadzka była najlepszą rzeczą jaka mogła mne spotkać zaśmiałabym mu się prosto w twarz.
 
 
 
No i jest pierwszy rozdział. Piszcie w komentarzach czy wam się podobało i czy w ogóle mam to nadal pisać.
 
 
 
 
 
 
 
 
 








23 maja 2013

Alone

Postanowiłam założyć bloga chociaż wiem że pewnie nikt nie będzie go czytał no ale to taki niewielki szczegół. Sama jeszcze nie wiem o czym będę pisać i w jakim kierunku potoczy się ten blog ale chciałabym żeby to było coś związane z moim ulubionym zespołem - Black Veil Brides. W każdym razie co kilka dni będę dodawać jakieś posty.
"No matter how much you've worked so hard to be as successful as you are, there will always be those ignorant haters who don't understand."- Jinxx
Jeśli macie do mnie jakieś pytania, hejty bądź wam się nudzi to możecie to kierować tutaj : http://ask.fm/energiczna