24 maja 2013

Wstęp + rozdział 1


Zdecydowałam że będę pisać opwiadania o zespole Black Veil Brides. Kilka osób twierdzi że powinnam zacząć pisać więc czemu nie?

Główną bohaterką opwiadania jest osiemnastoletnia dziewczyna o imieniu Jessica ale znajomi zwracają się do nie po prostu Jess. Jest zwariowaną, pogodną, trochę buntowniczą dziewczyną. Życie nie zawsze było dla niej miłe, często dostawala od niego w tylek ale nie załamywała się lecz wręcz przeciwnie z podniesioną głową przyjmowała wszystko co przynosił los. Nie akceptowana przez społeczeństo ze względu na swoją "odmienność" i oryginalność, wyśmiewana i odrzucana przez ludzi. Mimo wszystko jej rodzina i przyjaciele zawsze przy niej byli i w każdej chwili mogła na nich liczyć.

 
 
ROZDZIAŁ 1
 
 

Była godzina dziesiąta rano a ja nadal leżałam w łóżku z strasznym bólem głowy i kacem, który pozostał mi po wczorajszej imprezie. Co mnie podkusiło żeby wypić wczoraj tyle piwa? No chyba tylko moja głupota. No cóż, z trudnością wygramoliłam się z cieplutkiej pościeli i skierowałam w stronę łazienki. Widok który ujrzałam w lustrze do reszty mnie dobił. Od razu zmyłam częściowo rozmazany makijaż, uczesałam włosy i umyłam zęby. Ubrałam to co miałam pod ręką bo naprawde nie miałam ochoty godzine stać pod szafą lamentując że nie mam co na siebie włożyć, mimo iż szafa mi się nie domyka od nadmiaru ciuchów. Nie ma to jak jak damska logika. Założyłam na siebie czarne rurki oraz czarną koszulkę z logiem zespołu Black Veil Brides i poszłam do kuchni by zjeść śniadanie chociaż tak naprawde nie odczuwałam głodu. Zjadłam płatki z mlekiem oraz wypiłam gorącą kawe mając nadzieje że w jakiś magiczny sposób obudzi mnie. Wtem do kuchni pryszedł mój ojciec.
- Jak się czujesz poi imprezie? Kacyk męczy co?- powiedział to swym podniesionym tonem tak bym napewno to usłyszała. Zrobił to specjalnie!
- Nie jest tak źle i naprawde nie musisz krzyczeć, słuch mam jeszcze dobry.
- Czyli nie masz nic przeciwko temu żebym włączył radio? - zapytał
Tak jak powiedział tak zrobił. Włączył to cholerne radio tak by grała głośna muzyka. Myślałam że zaraz się wściekne i wypieprze to urządzenie przez okno. Na szczęście przyszła mama.
- Czy wam już do reszty odbiło? Nawet w sobote nie może być chwili spokoju abym mogła dłużej pospać? - zaczęła się denerwować. Rozumiem ją, codziennie rano są awantury pomiędzy mną a moją siostrą o łazienkę także chociaż w sobote chce mieć spokój.
- To moja wina, ja włączyłem to głupie radio. - zaczął się tłumaczyć ojciec
Byłam jej wdzięczna za to ale przecież nie mogłam się przyznać przed nią że przesadziłam wczoraj z alkoholem. Na samą myśl o wczorajszej imprezie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, Dawno już nie bawiłam się tak dobrze i nie poznałam tylu wspaniałych ludzi. Przynajmniej oni nie uważają mnie za jakiegoś odmieńca. I w tej właśnie chwili do kuchni przyszła moja starsza o rok siostra Jane. Jeszcze jej tu brakowało.
- I co się tak uśmiechasz? Stało się coś o czym nie mam pojęcia?- zapytała
- Wcale się nie uśmiecham i nie dzieje się nic szczególnego oprócz tego że zapowiada się kolejna awantura.
Korzystając z okazji że już nikt nie zwraca na mnie uwagi szybko wybiegłam z kuchni do swojego pokoju. Syf jaki tam zastałam nawet mnie powalił, nie zdawalam sobie sprawy jak bardzo zapuściłam swój pokój. Ciuchy były wszędzie porozwalane, na biurku walały się książki i niepotrzebne nikomu papiery. A mówi się że dziewczyny bardziej dbają o porządek niż chłopcy.Ha to ja jestem chyba jakimś wyjątkiem. Zaczęłam utykać te wszystkie ubrania do szaf, książki pochowałam do biurka a te papiery powyrzucałam do kosza. Nawet odkurzyałam i umyłam podłoge, normalnie sama z siebie byłam dumna. I mimo że ból głowy nadal mi towarzyszył to próbowałam o nim zapomnieć. Po dwóch godzinach sprzątania stwierdziłam że mój pokój jak na moje możliwości wygląda całkiem całkiem. W takim razie czas na odpoczynek - powiedziałam sama do siebie. Wzięłam laptop do rąk, usiadłam z nim na łóżku i włączyłam go. Od razu po uruchomieniu puściałam sobie muzyke, jedna z moich ulubionych piiosenek Crashdiet - Generation Wild. W pomieszczeniu rozległy się dźwięki tej wspaniałej piosenki a ja w spokoju mogłam zacząć przeglądać internet w poszukiwaniu czegoś co mnie zainteresuje. Wtedy spojrzałam na zegarek, była już 15.00 i poczułam że robię się trochę głodna. Właśnie w tym momencie, tak jakby moja mama czytała mi w myślach, zawołała mnie na obiad. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Już na korytarzu rozchodziły się smakowite zapachy. Weszłam do kuchni i zobaczyłam że wszyscy siedzą już przy stole i czekają tylko na mnie. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść. W pomieszczeniu unosiła się nerwowa atmosfera, panowała cisza jak nigdy a moja siostra wraz z ojcem wymieniali niepewne spojrzenia. Mimo że nie do końca byłam przytomna to od razu skumałam że coś jest nie tak. A nawet gorzej, zawsze przy wspólnych posiłkach toczą sie dyskusje na przeróżne tematy. A teraz co? Cisza, słychać było nawet muchę, która wleciała przez okno. Nie wytrzymałam już tego napięcia i od razu krzyknęłam :
- Co tu do cholery jasnej się dzieje?
- Nie używaj takich słów - rzucił tylko w moją stronę tata tak jakby chiał spowodować awanture i uniknąć niezręcznego tematu. Normalnie na takie słówka nie zwraca uwagi, sam ich też używa.
- Czy może mi w końcu ktoś wyjaśnić o co tu chodzi? Czemu macie takie grobowe miny?
Miałam wrażenie że w tym momencie zapadła jeszcze większa cisza a przecież to nie możliwe.
- Otóż jest sprawa - zaczęła mam swoim spokojnym głosem- Musimy się przeprowadzić.
- Co? Dlaczego? - ze zdziwieniem wypowiedziałam te słowa.
- Dzwoniła ciotka z Los Angeles, jest chora ma raka i nie ma kto się nią zająć. Poprosiła nas o pomoc a my się zgodziliśmy - szybko wyjaśniła
Jak to ma raka? Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduje? Zresztą w tym domu to zawsze ja dowiaduje się na końcu, powinnam się przyzwyczaić.
- Ale jak to jest chora? Dlaczego nie powiedzieliście mi o tym wcześniej?
- Nie chcieliśmy cię martwić słońce - wtrącił się ojciec.
- Ale po co od razu się przeprowadzać? Możecie tam sami jechać- odpowiedziała siostra, która do tej pory milczała.
- Właśnie. Jane ma rację - przyznałam
- Nie czas teraz na takie dyskusje, wszystko jest już ustalone wyjeżdzamy za tydzień.
Miałam dość. Nie mogę w to uwierzyć. Jak oni mogą ni to zrobić? Ja tu mam szkołe, przyjaciół, znajomych, całe życie a oni ot tak chcą się przeprowadzić? Chyba już do reszty postradali zmysły.  Byłam wściekła a zawsze w takich momentach puszczam sobie muzyke BVB, to mnie uspokaja. Wstałam, podeszłam do radia i nacisnęłam przycisk play a mój pokoj od razu wypełnił się dżwiękami piosenki Coffin. Nadal do mnie nie docierało że za kilka dni moje dotychczasowe życie ulegnie totalnej zmianie. Pogrążona we własnych myślach leżałam tak na łóżku czekając aż ktoś wpadnie do pokoju i powie że to kolejny głupi żart. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi że ta przeprowadzka była najlepszą rzeczą jaka mogła mne spotkać zaśmiałabym mu się prosto w twarz.
 
 
 
No i jest pierwszy rozdział. Piszcie w komentarzach czy wam się podobało i czy w ogóle mam to nadal pisać.
 
 
 
 
 
 
 
 
 








2 komentarze:

  1. Wow!Piszesz świetnie i naprawdę po przeczytaniu pierwszego rozdziału jestem pod wrażeniem, no i rozpiera mnie radość, że zostawiłaś u mnie namiar na siebie ^^
    Masz naprawdę fajny styl. Chce się więcej i więcej! Najchętniej poleciałabym czytać dalej, ale matma czeka -,-"
    Na pewno obiecuję, że skomentuję wszystko co przeczytam. I fajnie by było jakby można cię było zafollowować, czy coś bo jeszcze, nie daj Panie, zgubię drogę do tego cudownego bloga :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze usuń tą głupią weryfikację , że wpisywanie kodu :c
    Po drugie piszesz zajebiście ;*
    Po trzecie komentarze będę dodawać co dwa rozdziały przez te głupie kody :c

    No to życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń