02 czerwca 2013

Rozdział 4

"Being normal, what's that? That's a setting on a washing machine, no one wants to be that." - Ashley Purdy


ROZDZIAŁ 4 
 
 
- Nic ci się nie stało? - Andy stał nade mną z troskliwą miną a ja nadal nie umiałam wydusić z siebie żadnego słowa. Wyglądał tak słodko. Nigdy nie pomyślałabym że poznam go w takich okolicznościach.
- Nie, wszystko ok.
- Na pewno? Nie wyglądasz najlepiej, może zawieźć cię do szpitala?
- Spoko, nic mi nie jest. Ale dzięki za troskę.
- A możesz mi wyjaśnić co do cholery jasnej robiłaś na środku ulicy? - Widać było że Andy się trochę zdenerwował, no nie dziwię mu się przecież nie codziennie ma do czynienia z wariatkami które rzucają mu się pod koła samochodu.
- Sama nie wiem. To działo się tak szybko że nie miałam pojęcia co robić. Spanikowałam. Przepraszam. - Aż wstyd było mi patrzeć na niego, spuściłam głowę w dół tak że mój wzrok był zwrócony w ziemię.
- Nie musisz mnie przepraszać, następnym razem uważaj. Mogło ci się coś stać!
I co ja mu miałam odpowiedzieć? Doskonale wiedziałam że gdyby się nie zatrzymał to pewnie już dawno leżałabym w szpitalu. Ta sytuacja była co najmniej chora!
- Ok. to ja przepraszam, chyba za bardzo się uniosłem. W ogóle to jak się nazywasz? Fajnie by było znać imię dziewczyny którą o mało co nie potrąciłem. Yyy trochę dziwnie to zabrzmiało.
- Faktycznie. Nazywam się Jessica ale wolę jak zwracają się do mnije Jess.
- Spoko Jess, masz może ochotę na jakąś kawę? Tak swoją drogą to wydajesz się nieźle pokręconą dziewczyną.
- Dzięki za komplement, marzyłam żeby coś takiego usłyszeć! - powiedziałam z ironią.
- Ale w pozytywnym sensie. Znaczy no wiesz nie każdy się tak zachowuje jak ty ale wydaje mi się że ... - zaczął się plątać w swoich zeznaniach.
- Tylko żartowałam, nie przeżywaj tak tego.
W tym momencie parsknęłam głośnym śmiechem tak że Andy oraz otaczający mnie tłum ludzi patrzyli na mnie jak na idiotkę. W sumie to nie wiedziałam z czego się śmieję, chyba dopiero teraz dotarło do mnie co się wydarzyło. Tak właśnie odreagowuje stres, wiem głupi sposób ale nic na to nie poradzę. Przez chwilę szliśmy w milczeniu, widziałam tylko jak Andy co jakiś czas sprawdza wyświetlacz swojego telefonu. Ta cisza powoli doprowadzała mnie do szału a ja nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę i o czym z nim gadać aby nie zbłaźnić się jeszcze bardziej. Ale czy to było w ogóle możliwe? Już teraz w jego oczach wyszłam na totalną świruskę, chyba gorzej być nie mogło. Po kilkunastu minutach doszliśmy w końcu do tej kawiarni, usiedliśmy przy stoliku i zamówiliśmy kawę. Jemu też najwyraźniej doskwierała ta cisza ale nikt nie miał odwagi jej przerwać. Andy cały czas trzymał telefon w ręku i najwidoczniej nie miał zamiaru ani na sekunde go odłożyć. Co on ma jakąś obsesję na punkcie tego telefonu? No ileż można gapić się w ten głupi wyświetlacz? Nie powiem byłam trochę podirytowana, najpierw zaprasza mnie na kawę po czym milczy jak grób. Coś musiało być nie tak tylko co? Nie chciałam wypytywać go o jego prywatne sprawy ale ciekawość mnie zżerała. Tak wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, cały czas to słyszę. Mimo wszystko zdecydowałam się pierwsza odezwać.
- Coś się stało?
- Właściwie to nic wielkiego, wolałbym o tym nie rozmawiać. Lepiej powiedz jak ty się czujesz. Widziałem jak trzęsiesz się ze strachu, myślałem że mi tam zemdlejesz. - uśmiechnął się do mnie tak słodko że myślałam że zaraz się rozpłyne. Nigdy nie ukrywałam że mi się podoba no bo umówny się, jest przystojny i to bardzo. Nawet w jeansowej koszuli i pogniecionym podkoszulku prezentuje się imponująco.
- Wiesz jak na tą całą sytuację to nawet dobrze. Mówiłam już że mi głupio i cię przepraszam?
- I to nie jeden raz! Przestań już się tym zadręczać, było minęło.
- No może masz rację. Tak przy okazji to jestem waszą fanką więc jeśli nie miałbyś nic przeciwko to poprosiłabym cię o autograf co ty na to?
- Dla ciebie zawsze - i znowu ten olśniewający uśmiech. Czy on przypadkiem nie za często się uśmiecha? No nie ważne, podałam mu serwetkę i złożył na niej upragniony przeze mnie podpis.
Wszystko byłoby idealnie gdyby nie fakt że była już późna godzina i dawno temu powinnam być w domu. Wiedziałam że jeżeli jeszcze trochę tu posiedzę to w domu rozpęda się awantura. Zresztą sama byłam zmęczona całym dniem i tym wszystkim co się dzisiaj wydarzyło.
- O czym tak intensywnie myślisz? - zagadnął Andy
- O tym że powinnam już wracać do domu. 
- Skoro tak mówisz, przecież nie będę cię zatrzymywał. Ale szkoda bo chętnie bym cię bliżej poznał,  może innym razem.
- Ja też żałuje, mam nadzieję że spotkamy się jeszcze kiedyś.
Niechętnie ale podniosłam się z krzesła. Podałam mu rękę, powiedziałam tylko "cześć" i ruszyłam w swoją stronę. Chciałam go przytulić ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Ale są dobre plusy tej sytuacji, zdobyłam jego autograf! Marzyłam o tym od dawna, wiadomo że to spotkanie nie przebiegło tak jak bym chciała ale no cóż takie życie. Żałowałam tylko że tak krótko to trwało, nie udało mi się z nim dłużej porozmawiać a tyle rzeczy chciałabym mu powiedzieć. Było już dość ciemno a ja nie znając okolicy z trudem odnalazłam drogę powrotną do domu. Nadal nie zdawałam sobie sprawy że moja historia z Black Veil Brides dopiero się zaczyna.




Wiem że krótki rozdział i pewnie dużo błędów zrobiłam. A tak przy okazji jak wam się podoba nowa piosenka BVB - Revelation?  https://www.youtube.com/watch?v=2tdI7NiNgI0

4 komentarze:

  1. Super ;3 Przepraszam, nie wiem co mam napisać.
    Czekam

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział fajny i blog mi się podoba :)
    Co do piosenki również mi się podoba ;d
    Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem o BVB daj znać co o nim sądzisz ;**
    http://ameliebiersackarmy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie się zapowiada :3.
    Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra rozdział :D

    Ja chcę być tą Jess !!! :D

    OdpowiedzUsuń