07 czerwca 2013

Rozdział 5

"Live your life, listen to your music way too loud, and be as crazy and as different as you want to be, and always remember you're not alone." - Andy Biersack

ROZDZIAŁ 5
 
Minęło kilka dni odkąd zdarzyła się ta niefortunna wpadka. Do tej pory cieszę się jak głupia że mogłam choć przez krótką chwilę z nim pogadać i zdobyć jego autograf. Co prawda spotkanie nie było do końca udane no ale ważne że wogóle było. A jeszcze jakiś czas temu nie pomyślałam bym że może coś takiego mi się przydarzyć, no w końcu poznałam osobiście mojego idola czy może być coś lepszego? Dla mnie nie! Dodatkowo dzisiaj jest koncert BVB na który zamierzam iść i to jeszcze bardziej mnie cieszy. Bilet już spoczywa w moim pokoju na biurku i spokojnie sobie do wieczora. Jakie to wspaniałe uczucie wiedząc że już niedługo zobaczę na żywo całą piątkę. I zamiast przygotowywać się do koncertu to latam po sklepach w celu zrobienia zakupów. Z tych rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy. Dawno już nie wynudziłam się tak jak dzisiaj ale poszłusznie wykonywałam jej polecenia. Mleko, masło, soki, jajka ... standardowa lista zakupów jednak znalezienie tego w tym wielkim markecie było niemożliwe. Ostatecznie w sklepie spędziłam pół dnia, fajnie nie? Gdy już wychodziłyśmy wpadłam na chłopaka, stał tyłem więc nie widziałam jego twarzy.
- Przepraszam - powiedziałam i w tym momencie chłopak odwrócił się. Jak się okazało to był ten samchłopak który w samolocie grzebał mi w plecaku. - Ach to ty, cóź za miłe spotkanie.
- Nie pochlebiaj sobie, ja też nie jestem zadowolony z tego że cię widzę.
- O prosze, widzę że zapoznałaś już nowego kolegę, a  tak marudziłaś że nie będziesz miała z kim się spotykać. - jak zwykle moja matka musiała się wtrącić.
- Daj spokój, to nie mój kolega my się w ogóle nie znamy. I niech tak zostanie!
- Jak to? Już nie pamiętasz tej nocy? Chyba nie muszę ci przypominać co wydarzyło się między nami? - uśmięchnął się i puścił do mnie oczko. Serio? Czy on naprawde jest tak głupi żeby wymyślać takie rzeczy?
- Jess czy ty masz mi coś do powiedzenia? - mina mojej mamy była bezcenna lecz nadal byłam na niego wkurzona. Co on sobie wyobraża?!
- O czym ty do cholery gadasz? Przestań wymyślać te bzdury! - krzyknęłam
Już widziałam uśmiech na jego twarzy, miał niezłą polewkę z tego. Nie daruje mu tego! Boże czemu mnie to spotyka, za jakie grzechy?
- Mamo poczekaj na mnie w aucie, muszę pogadać z tym osobnikiem.
Zostaliśmy sami, chociaż nie wiem czy to dobrze bo miałam ochotę udusić go włanymi rękami. Ale trudno zasłużył sobie na to.
- Czy tobie już do końca odwaliło? Nie masz co robić? - zaczęłam drzeć się na niego
- Spokojnie, na żartach się nie znasz?
- Kurwa to miał być żart? Wyobraź sobie że mnie to nie bawi - jeszcze nikt mnie tak nie denerwował jak on
- Wybacz ale to nie moja wina że nie masz poczucia humoru.
- Jeżeli sądzisz że to było zabawne to ja ci współczuje takiego myślenia.
Naszą kłótnię teraz słyszeli już chyba wszyscy którzy byli w pobliżu.
- No dobra no może rzeczywiście trochę przesadziłam. Sorry.
- Tylko trochę? Zresztą nieważne, mam nadzieję że wiecęj się nie spotkamy.
W tym momencie odwróciłam się i już miałam odejść kiedy złapał mnie za nadgarstek i przytrzymał. Ciepły dotyk jego dłoni sprawił że na całym moim ciele pojawiły się dreszcze. Jak on to robi? Spojrzałam na jego twarz, gościł na niej lekki uśmiech. Przysunął mnie do siebie bliżej tak że moja twarz prawie dotykała jego. Czułam zapach jego perfum. Teraz bez problemu mogłam patrzeć w jego błękitne oczy. W końcu odezwał się.
- Masz rację to było głupie. Ale może dasz się zaprosić na spacer po parku?
W tym momencie zaniemówiłam. Dosłownie w ciągu jednej sekundy zmienia się nie do poznania. Czy on sobie ze mną w jakiś sposób pogrywa?
- Słucham? - nic więcej nie udało mi się z siebie wyrzucić. Kompletnie mnie zaskoczył.
- Czy ja jakoś niewyraźnie mówię? Nie wydaje mi się. Spytałem czy masz ochotę się przejść.
- Może innym razem, spieszę się.
- Spoko ale zrób mi tą przyjemność i zdradź swoje imię
Przepraszam czy ja na pewno rozmawiam z tym samym chłopakiem co kilka minut temu? Bo trochę się pogubiłam.
- Jess - odparłam zdziwiona jego dziwnym zachowaniem
- Jestem Josh, jakbyś miała ochotę to zadzwoń do mnie - podał mi swój numer telefonu i odszedł.
Może ktoś mi wytłumaczyć co tu przed chwilą się wydarzyło? Nadal wpatrywałam się w jego oddalającą się sylwetkę. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się że on już dawno odszedł a ja patrzę się bezmyślnie przed siebie. W końcu i ja poszłam do samochodu. Oczywiście podczas jazdy matka zadawała mi setki pytań odnośnie Josha i tego co powiedział. I mimo że wytłumaczyłam jej to wszystko ona nadal mi nie wierzyła. Czasami nie mam do niej cierpliwości. Ale jak chce to niech sobie pogada i tak jej nie słucham w takich momentach. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do domu. Spojrzałam na zegarek już 15. No świetnie koncert jest za cztery godziny a ja już powinnam wychodzić z domu, wiadomo że pod klubem będzie mnóstwo ludzi. Natychmiast założyłam na siebie jakieś czarne spodnie, koszulkę i kurtkę z ćwiekami i wybiegłam z domu. Tak jak podejrzewałam pod klubem było już sporo ludzi, no tak a czego innego mogłam się spodziewać? No cóż wkręciłam się w tłum ludzi i nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na koncert.
Po jakimś czasie byłam już w środku, stałam przy barierkack jakim cudem udało mi tam dotrzeć to nie mam pojęcia. Fakt że przy okazji zarobiłam kilka siniaków ale warto było stąd mam zajebisty widok wprost na chłopaków. W pewnym momencie pojawił się ogromny pisk ludzi, to był znak że zespół wyszedł na scenę. Na żywo prezentowali się jeszcze lepiej. Koncert zaczęli od piosenki Rebel Love Song, moja ulubiona. Atmosfera była niesamowita, ludzie skakali w rytm muzyki i śpiewali razem z wokalistą. Była chwila kiedy miałam wrażenie że Andy patrzy i uśmiecha się w moją stronę ale pewnie mi się tylko wydawało. Koncert trwał ponad godzinę i było naprawde wspaniale. Na koniec zagrali In The End i muszę przyznać że ta piosenka ma w sobie coś magicznego, polubiłam ją jeszcze bardziej. Byłam pod wrażeniem tego jak chłopcy dobrze czują się na scenie i że mają tak świetny kontakt ze swoimi fanami, widać było że im naprawde zależy. Nawet nie jestem w stanie opisać słowami jak szczęśliwa wtedy byłam, to co tu przeżyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Byłam im wdzięczna za to. Ale niestety ta piękna chwila musiała się kiedyś skończyć. Na koniec Andy powiedział kilka słow na pożegnanie i cały zespół zszedł ze sceny. Po koncercie cała uradowana skierowałam się w stronę domu. To zdecydowanie był najlepszy wieczór w moim życiu. Nagle obok mnie zatrzymał się czarny samochód i otworzyła się szyba. To co ujrzałam a raczej kogo o mało co nie przyprawiło mnie o zawał serca. Czy to mozliwe że już drugi raz go spotykam na ulicy odkąd tu przyjechałam? Tak, w samochodzie siedział sobie wygodnie Andy a z tego co słyszałam reszta zespołu mu towearzyszyła.
- Może cię podwieźć? - powiedział i uśmiechnął się do mnie.


3 komentarze: